19 December 2011

Faktyczne źródło zła

Jakiś czas temu w innym miejscu miałem okazję pogadać sobie nieco na temat źródła zła. Problem bywa często niewłaściwie stawiany. Niekiedy nawet do tego stopnia, że sam diabeł zaczyna się nami interesować (jak bowiem wiadomo, tkwi on w szczegółach).

Skąd zło w Bożym świecie? – zastanawia się Zofia Sajdek. Odpowiadam: z wolenia.

Odpowiedź – jak widać – jest raczej prosta, a w swej prostocie po prostu piękna:

„Złem” nazywam to, co krępuje wolę. Jednakże krępuje ją nie tak, że – jako coś istniejącego – „zło” miałoby się narzucać człowiekowi i podporządkowywać go sobie, zmuszając do ucieczki w wolenie czegoś innego, lecz tak, że owo skrępowanie woli pochodzi od człowieka, z uwagi na samo wolenie przez niego czegoś innego.
Ponieważ to, co nie „znajduje się” w zasięgu konkretnej woli czegoś innego, stoi już jednak obok człowieka jako nagi fakt, uważa go człowiek za coś krępującego wolę, co ta musiałaby najpierw wyeliminować, aby móc podążać w stronę swego spełnienia.

Wolenie (z góry już objuczonego wartością) czegoś innego przybiera postać nie-wolenia tego, co przebywa pośród nas, a czemu w związku z tym nadaje się wartość negatywną. To-negatywne, to istniejące zło musi zostać wyeliminowane, aby ludzka wola czegoś innego wyzwoliła się z krępujących ją kajdan bytu w drodze do swojego zaspokojenia.

W ten oto sposób „zło” staje się: 1) tym, co jest, 2) tym, co można tropić w świecie i 3) tym, co można usunąć, na przykład przez różnego rodzaju wyrafinowane „polityki” społeczne i kryminalne.

Tymczasem to, co jest – nagi fakt – stoi obok człowieka w pokorze swej absolutnej bezwartościowości.

Swoje „złe” samopoczucie uzasadniamy ogarniającym nas zewsząd złem, podczas gdy to, co zewsząd ogarniające, dopiero staje się tym, co złe, z powodu naszego samopoczucia.

(Szerzej za ten temat – raczej w luźnej formule – tutaj).

05 December 2011

na cztery ręce - rozmowy z Fregem

Na podstawie tekstu: G. Frege, "Sens i znaczenie", [w:] Pisma semantyczne.
Z dedykacją dla I roku doktorantów UO.
Głos pierwszy (K.D.):


- Frege, czy zachodzi związek pomiędzy sensem a znaczeniem?

- Frege w swoim artykule rozważa dwie równoważności:1.  a=a oraz 2. a=b.
Żeby dowieść prawdziwości pierwszego nie trzeba więcej niż znajomości języka. Wobec drugiego konieczna jest konfrontacja z rzeczywistością. Aby jaśniej ukazać charakter wyrażeń językowych, Frege dokonuje odróżnienia sensu i znaczenia. Tłumacz, B. Wolniewicz, niemieckie bedeutung tłumaczy jako „znaczenie” ale może jaśniejsze byłoby „odniesienie” ponieważ „znaczenie” pewnego wyrażenia odnosi nas do konkretnego przedmiotu do którego się ono odnosi. Frege posługuje się przykładem księżyca, dla którego wyrażenia znaczeniem jest księżyc. Z kolei sensem, wg Fregego, jest sposób w jaki dany przedmiot jest przedstawiany, np. ów księżyc w lunecie.
A wracając  do równań: pierwsze z nich, czyli a=a będzie identyczne wtedy kiedy zarówno to po lewej jak i to po prawej będą miały to samo znaczenie jak i ten sam sens. Drugie, czyli a=b identyczność uzyska wtedy kiedy będą miały to samo znaczenie ale różnić się będą sensem (dany przedmiot przedstawiać będą pod różnymi aspektami). Odpowiadając na pytanie zawarte powyżej, Frege stwierdza, że to dzięki sensowi możliwe jest określenie znaczenia wyrażenia. Innymi słowy najpierw chwytamy sens a dopiero potem znaczenie.  

03 December 2011

Skąd zło w Bożym świecie?

-->
Klasyczny problem teodycei przedstawia się następująco: jeśli Bóg rzeczywiście jest zarazem kochający i wszechmocny, dlaczego nie przeciwdziała złu i cierpieniu w świecie? Przecież wie o tym, co się dzieje, nie może tego chcieć i potrafi ten stan naprawić. W odpowiedzi albo rezygnuje się z idei Boga Stwórcy, albo z jednego z wymienionych Bożych przymiotów. Zawsze można też odmówić zmierzenia się z problemem, uznając Bożą niepoznawalność, czyli przyznając Tajemnicy autonomiczną przestrzeń w racjonalnym dyskursie. Atoli wszystkie wymienione możliwości wydać się mogą co najmniej niesatysfakcjonujące.
Jedną ze słynnych odpowiedzi na pytanie o milczenie Boga – tym razem w obliczu zbrodni Holokaustu – przedstawił Hans Jonas: doskonały Bóg, podobnie jak w żydowskiej koncepcji cimcum, wyrzekł się swojej wszechmocy, by zrobić miejsce dla człowieka i jego wolności; stąd w przestrzeni bez Boga mogło rozplenić się zło. Co jednak, jeśli przyjmiemy, że Bóg nie jest doskonały, bo to Jego wyrzeczenie nie było dobrowolne tudzież okazało się nieodwracalne? A skoro tak, to czy godzi się obnażać Boże niedoskonałości?
Przed popełnieniem zbrodni demaskacji ucieka biblijny Hiob. Gdy po wszystkich zesłanych niedolach przemawia doń Bóg, Hiob zaprzestaje narzekań na swój wypełniony cierpieniem los. Uznaje się, że Hiob, milcząc, uznaje niezbadaność wyroków Wszechmocnego. Jednak, zdaniem Slavoja Žižka, Hiob milknie podczas ostatniej mowy Boga z zupełnie innego powodu: to moment, w którym zdaje sobie sprawę z Bożej impotencji – i zachowuje to spostrzeżenie dla siebie. Doświadczywszy Bożej bezsilności, ukrywa wstydliwy fakt, z miłości do Niego.
Nie ulega wątpliwości, że człowiek doświadcza zła i cierpienia każdego dnia swego życia. Nic nie jest takie, jak być powinno – a mimo to, sądząc ze statystyk, przyjęcie postawy ateistycznej wydaje się wymagać niemałego wysiłku. Dlaczego ludzie, wbrew wszelkim niepowodzeniom, traktują świat jak partnera dialogu, implicite uznając obecność Mind of God? Czy tylko po to, by „uratować ukochanego Innego od hańby”*? To pytanie pozostawię otwarte.


* Žižek S., O wierze, Aletheia, Warszwa 2008, s. 38.

01 December 2011

Reflexionen zu Husserl, der Phänomenologie und der Wissenschaft



 Phänomenologie als eine der einflussreichsten philosophischen Strömungen des 20. Jahrhunderts ist immer wieder Gegenstand des erneuten Interesses. Sie hat einen entscheidenden Einfluss auf zahlreiche Denker und konkrete Wissenschaften ausgeübt und tut dies bis heute. Auf die Phänomenologie wird man in verschiedenen aktuellen Kontexten aufmerksam: den philosophischen Kernfragen der Kognitionswissenschaften, der Analyse der ästhetischen Text- und Bildverständnisse, der Begegnung mit fremden Kulturen, der Diskussion über soziale Strukturen oder konkrete Aufgaben der Entwicklungspsychologie und Pädagogik (z. B. bei der Analyse des Verhältnisses zwischen Mutter und Kind [vgl. Meyer-Drawe 1987]). Obwohl diese imposante Liste fortgeführt werden könnte, bleibt ein Aspekt in der Diskussion unberücksichtigt – nämlich der Zusammenhang zwischen Phänomenologie und Methodologie der Naturwissenschaften. Paradoxerweise wurde in der Entstehungsphase der phänomenologischen Methode ihre Beziehung zur Wissenschaft als eine Grundlage für weitere philosophische Betrachtungen wahrgenommen. 
Die phänomenologische Methode, die durch Edmund Husserl (1859-1938) begründet wurde, ist eine Vorschrift, die Sachen selbst, also in ihrem Wesensgehalt erscheinen zu lassen – mithilfe eines sich in die jeweiligen philosophischen Gebiete sachgemäß einfühlenden Schauens und Aufdeckens. Diese Methode operiert mit einem besonderen Begriffsapparat, der charakteristisch ist. Die Grundkonstellation ist von methodologischen Motiven – Begriffen des Phänomens, der transzendentalen und eidetischen Reduktion, des In-der-Welt-Seins (also die Perspektive der ersten Person) und der Lebenswelt gebaut. Mithilfe dieser neu definierten Termini wurde eine philosophische, sichere Erkenntnis projektiert, die mit unserem alltäglichen Denken konfrontiert wird.
Mit dieser kurzen Analyse sollen die Versäumnisse in Bezug auf die Verknüpfung der Phänomenologie mit den Wissenschaften aufgegriffen werden. Die Frage greift metawissenschaftlich Edmund Husserls methodologische Stellung auf. Diese Reflexionen sollen zu einem besseren Verständnis des phänomenologischen Denkansatzes führen, aber zusätzlich das Stereotyp der „Nutzlosigkeit der philosophischen Reflexion für die wissenschaftliche Tätigkeit“ abbauen.

14 November 2011

O szukaniu i łamaniu symetrii w nauce

Z archiwum.

Symetria już od czasów platońskich kojarzona jest z doskonałością. Na każdym kroku ulegamy pokusie jej poszukiwania: jeśli nie porusza nas  intuicyjne i matematyczne piękno symetrii, to przynajmniej niemal doskonale dwustronna symetria ludzkiego ciała. Muzyka, sztuka, taniec, poezja, architektura – wszystkie te ludzkie wytwory są nią przesiąknięte. Już starożytni architekci, a później ich następcy w wiekach średnich czy czasach nowożytnych, projektowali budowle wykorzystując różnorodne symetrie kształtów (choćby bryły foremne) oraz symetrię układów przestrzennych. Muzycy tworzyli utwory, których forma i struktura wewnętrzna opierały się zarówno na symetrii czasowej, jak i dźwięków[1]. Rodzi się więc pytanie: dlaczegóż z nauką miałoby być inaczej? Czy nie moglibyśmy poszukiwania czy łamania występujących symetrii potraktować jako przyczynku do rozwoju nauki? Nawet jeśli całe zagadnienie sprowadzić do ludzkiego nawyku myślowego lub ograniczyć do analizy źródeł inspiracji danego badacza, to wciąż ma ono znaczenie – według Reichenbachowskiego rozróżnienia – w kontekście odkrycia.

01 November 2011

EUTANAZJA, EGOCENTRYZM I SPOŁECZNY LETARG CZĘSTO IDĄ A PARZE

„Dying is not a crime”
Jack Kevorkian
Czasem mam wrażenie, że piszę o rzeczach tak jasnych i zwyczajnych, iż popełniam swoisty plagiat w stosunku do opinii społecznej czy też większości członków społeczeństwa (sapiens z definicji). Istnieje różnica. A jednak jest wiele kwestii i dylematów, które mimo zainteresowania i ciągłych debat, nie zostają rozwiązane. Jedną z nich, bardziej stabuizowaną, niż aborcja czy legalizacja narkotyków razem wzięte, jest eutanazja.
Problem jest nad wyraz złożony i już samo myślenie o nim powoduje ucisk w żołądku, szczególnie dla tych, dla których życie et sacrum. Dla mnie. Przez długi czas nie byłam w stanie pojąć, jak ktoś może chcieć się zabić. Do dziś zresztą myśli te mnie nie opuszczają. Nie byłam w stanie myśleć o lekarzach dokonujących eutanazji inaczej, jak o bezwzględnych i zimnych bożkach, którzy szafują ludzkim tętnem i oddechem. Dziś już tak nie twierdzę.
Jeśli popatrzymy na ludzi pragnących eutanazji przez pryzmat korzyści i strat, to możemy podzielić poszczególne płaszczyzny na dwie grupy. Osoby cierpiące, nieuleczalnie chore, umierające, które chcą dokonać eutanazji przynoszą korzyści z punktu widzenia choćby ekonomii, biologii, filozofii, straty zaś z punktu widzenia religii, medycyny etc. Schemat fajny, trochę nieludzki, ale czy regulacje, dogmaty, założenia ex cathedra zawsze stoją po stronie człowieka?
Jak bardzo człowiek chce tego, czego chce? Jak bardzo można ufać drugiemu, że wie, co robi, nawet jeśli wielokrotnie sprawdzono, iż jest świadomy i umysłowo zdrowy? Czy jako lekarz, będę sobie w stanie wybaczyć, spać spokojnie z myślą, ze wstrzyknąłem pacjentowi truciznę? 

23 August 2011

O ZALETACH I WADACH MYŚLENIA O ŚMIERCI

Lubię moje obecne życie i tak sobie myślę, że gdyby starczyło mi czasu, osiągnęłabym w trakcie jego trwania, wszystko. WSZYSTKO. Tak naprawdę jedynym czynnikiem, który nas ogranicza, jesteśmy my sami, nasze umysły. I śmierć. Śmierć rozumiana jako regres, brutalne przerwanie constans continuum, koniec stanowiący odwieczne wyzwanie dla człowieka.
Jedni z nią walczą, inni godzą się z zaistniałymi faktami, inni z kolei pilnie się do niej przygotowują, aby ich nie zastała nagle, niczym te biblijne nieroztropne panny, które nie wzięły ze sobą oliwy do lamp. Religia ad re na tym lęku zbudowała fundament swojego jestestwa i obiecując życie wieczne, przygotowuje rzesze wiernych na tzw. sąd ostateczny. Niewierzący z kolei negują jakiekolwiek życie po śmierci (fascynujący oksymoron, zdaje się!), uważają przeto, że naszą obecną egzystencją musimy kierować rozumnie, a samym życiem cieszyć się (carpe diem). Istnieje również trzecia alternatywa, mająca w zamyśle jej autorów stanowić consensus dla dwóch powyższych, a mianowicie opisywana m.in. przez Wernera Huemer’a teoria innego wymiaru, wg której po śmierci znajdziemy się po prostu w całkiem innym świecie, innej rzeczywistości (andere Dimension). Nie można jej wszak opisać czy też porównać do czegoś nam znanego, na jej istnieje wskazują za to wyniki badań osób, które przeżyły śmierć kliniczną. Wymysł? Objaw strachu? Negacja nieuchronnego? Szkoda tego życia dla śmierci…

10 June 2011

dowód ontologiczny

Nie mamy pojęcia czegoś, ponad co nic większego nie można pomyśleć, w intelekcie – to przyznaje sam Anzelm, że dysponujemy jedynie nazwą. Tymczasem coś, ponad co nic większego nie można pomyśleć, musi być zarówno w rzeczywistości, jak i w intelekcie. W intelekcie tego nie ma. Coś, co jest zarówno w rzeczywistości, jak i w intelekcie, jest większe od czegoś, co jest tylko w rzeczywistości. Zatem Bóg nie istnieje.

25 May 2011

CZY STAROŚĆ TO FIKCJA?

Człowiek rozbudowuje siebie - względnie poddaje się rozbudowie - przez całe życie. Jest fascynującą, nieskończoną konstrukcją, kreowaną na podstawie konkretnego projektu. Materiały budowlane, z których ma się ona składać, posiadają różnego rodzaju strukturę i jakość, a poszczególne jej elementy tworzone są we właściwym sobie czasie. Ów projekt, czyli biografia matuzalema, ma ogromny wpływ na sposób funkcjonowania seniora w jesieni życia. Warto sobie jednakowoż zadać pytanie, czy summa summarum coś takiego jak jesień życia w ogóle istnieje… Jako termin poetycki – owszem, jako konstrukt społeczny – nie przeczę, ale z racjonalnego, pragmatycznego punktu widzenia?

05 May 2011

O demokracji. "Politeia" Platona

W ramach krytycznego namysłu nad pojęciem demokracji - o i po lekturze VIII Księgi Państwa Platona.


Zastanawiając się nad pojęciem demokracji - jako ustroju, formy życia społecznego, czy też zbioru pewnych kompetencji jednostki (idąc tropem trójpodziału Deweya[1]), powróciłam do lektury jednego z najistotniejszych Platońskich dialogów Politei oraz zawartej w nim krytyki ustroju demokratycznego. Z punktu widzenia Hannah Arendt jest to pierwsze dzieło traktujące o polityce z perspektywy w pełni filozoficznej, będące jednocześnie źródłem trwałego podziału pomiędzy obiema dyscyplinami[2]. Powstało, gdy polis pogrążało się w politycznym kryzysie, a pytania o jego przyszłość czy miejsce i rolę obywateli były bardziej niż aktualne. Wtedy to Platon przeciwstawił politycznemu działaniu filozoficzną refleksję, stawiającą w centrum zainteresowania sens i wartości, a porzucającą myślenie zorientowane na pożądane cele. Tego rodzaju namysł może wydać się również interesujący w czasach współczesnych – czasach zwątpienia w celowość działalności politycznej lub braku zainteresowania nią (swoistej powszechnej apolityczności).

29 April 2011

Miss or Mister Democracy?

Kurzfilmabend "Auf dem demekratischen Weg", Club der polnischen Versager in Berlin, 08.04.2011.

Inspiriert von dem Film "Miss Democracy" (Regi V. Romero) haben die Teilnehmern des Filmabends den besonderen Baum zusammen gebastelt. Jeder konnte sich als ein Mister oder eine Miss Democracy ausprobieren und auf die Frage - "Was bedeutet für mich Demokratie vor allem?" antworten. Alle Intuitionen, Meinungen und Ansichten wurden gesammelt und haben die Rolle den Blättern der demokratischen Pflanze bekommen.

Der Baum hat gezeigt wie unterschiedlich und auf wie viele Ebenen verstehen wir den Begriff "Demokratie". Also bedeutet Demokratie nur ein tatsächlich existierendes politisches System oder ein Ideal einer Regierungsform durch die Zustimmung der Mehrheit der Bürger? 
Mit philosophische Hilfe kommt John Dewey (1859-1952) mit Dreiteilung des Begriffs: Demokratie als Herrschaftsform, als Gesselschaftsform und als Lebensform. Die letzte war für Dewey unschätzbar, als eine Grundlage für alle soziale Beziehungen und Kommunikation in der Gesselschaft. Er hat auch diese Form - Lebensform und gleichzeitig eine soziale Idee - als die größte pedagogische und politische Aufgabe betrachtet. Hier gehören demokratischen Kompetenzen wie: Fairness, Toleranz, Solidarität, Partizipation usw. Hier können wir unsere Intuitionen und Vorstellungen über Demokratie, die ihre Platz auf dem Baum gefunden haben, anpassen.


22 April 2011

o projekcie "philosophical THINK tank" w Berlinie

"Filozofia dla aktywnych", z Mają Niestrój rozmawia Adam Gusowski, Polski Magazyn Radiowy/Funkhauseuropa/WDR, 20.04.2011, 12`30


05 April 2011

o Adamie współczesnym (1)

Etiuda filmowa "Stacja M12", reż. F.Bazyan (film poniżej)

Simply she stands at the cathedral’s
great ascent, close to the rose window,
with the apple in the apple-pose,
guiltless-guilty once and for all…
Eve, R.M. Rilke

Symbol daje do myślenia – P. Ricoeur

Zadumanie pierwsze. Niewiasta spostrzegła, że może to być rozkoszą dla oczu, że może dawać poznanie dobrego i złego. Zapytała więc: czy chcesz zobaczyć moją śmierd? Miast „skosztuj” – zwykłe „patrz”, owoc (malum) zerwany z drzewa mądrości. „Nie”. Bezimienny Adam pozostał w swoim raju.

Zadumanie drugie. Zastygła w oczekiwaniu na ratunek Ewa – płacąca dług niezawinionej winy od zarania ludzkości. Prosząca ciałem o ratunek inny od ostatecznego. Samotna z wypalonym piętnem grzechu pierworodnego. Wytrąć jej jabłko z dłoni… Nie wytrącił. Ona winna na zawsze, po kolejny i kolejny koniec.

27 March 2011

Ist Politik ohne Lüge möglich? (Diskussion)

Schon Thukydiedes hat gesagt, dass nicht nur dieser, der uns zur bösen Sachen überreden will, einen Kniff nutzen muss, aber auch dieser, der gute und nutzbare Ratschläge gibt, lügen muss, um das Vertrauen des Volkes zu gewinnen. Gehört die Lüge zu den notwendigen Faktoren in der Politik?

Das Gespräch mit Andreas Lorek (Fragment), Workshop: Wahrheit und Politik. Über die Lüge in der öffentlichen Diskussion, Berlin den 05.03.2011.




Weiteren Fragen des Interviews:
  • Ist die Lüge manchmal der effektivste und einfachste Art und Weise der politischen Wirkung? Durch Lügen kann man ein "gutes" Ziel erreichen, ohne etwas  erklären zu müssen. Diese Erläuterungen könnten falsch verstanden werden oder die staatlichen Geheimnise könnten dabei verletzt werden.
  • Gehört die Lüge zu dem Beruf "Politiker/Politikerin" - genau wie zu solchen Berufen wie: Schauspieler, Spion-Agent oder Anwalt?
  • Wird die Liebe zur Wahrheit auch von Politikern als politischer Wert betrachtet? Ist das unerfüllte Wahlversprechen  überhaupt als die Lüge wahrgenommen oder gehört es nur zu Methoden der typischen politischen Wirkung?
  • Sind die politische Tätigkeit und das Engagement  mit dem Begriff ethische Verantwortung in der Welt der Politik verbunden? Ist der Politiker, der lügt, bewusst dessen und darauf vorbereitet, die eventuellen Nachwirkungen zu übernehmen?

Ist Politik ohne Lüge möglich? (Mini-Umfrage)

22 February 2011

Czy perfekcjonizm może boleć?

-->Nie czyńmy życia bardziej nudnym, niż jest.

Oficjalna interpretacja Hymnu o Miłości św. Pawła sugeruje, iż miłości idealnej, samospełnienia człowiek na ziemi nie osiągnie. Nieoficjalne, najczęściej zsekularyzowane interpretacje zwykle usilnie polemizują z tą pierwszą. Czy naprawdę o to idzie? Czy perfekcjonizm i doskonałość są na tyle atrakcyjne, by poświęcać im swoje życie? Czy nie krzywdzimy drugiego, polerując swój wizerunek, ustawicznie go ulepszając; kompulsywnie uważając, by ktoś nie odkrył naszej słabości? Dlaczego się siebie wstydzimy?


Abstrahując od wyjaśnień stricte psychologicznych względnie psychoanalitycznych, uważam, iż dążenie to implikowane jest lękiem człowieka. Boimy się braku akceptacji, odrzucenia, krytyki, wyśmiania. Jesteśmy wrażliwi – boimy się bólu. Im bardziej perfekcyjni, tym mnie narażeni na niebezpieczeństwa czyhające na nasze ego. Im więcej znamy metod na udoskonalenie siebie, tym pewniejsi jesteśmy. Im bardziej jesteśmy doskonali, tym mniej ufamy innym, tym rzadziej wierzymy, że są okazje, kiedy możemy być sobą, kiedy mamy możliwość pełnić najbliższą nam rolę społeczną – nas samych. Tak bardzo jesteśmy przekonani o magicznej sile ideału, że z czasem oczekujemy go od innych. Anonse matrymonialne: „Poszukuję takiej, o takich, z takimi”, profile internetowe: „Jestem taka, taka i tylko taka”, seminarium duchowne: „Dla tych, tamtych, ale dla nich nie”, życie wieczne: „Wyłącznie dla was, ale pod warunkiem…”. Co się dzieje, kiedy dziwnym trafem nie znajdujemy ideału lub gdy ktoś odkryje, że jesteśmy zwyczajni? Złość, gniew, zaprzeczenie, zrównanie z ziemią, smutek, zdziwienie, nierozumienie… Czy perfekcjonizm może boleć? Może. Bardzo. Czy można kochać/ lubić kogoś za to, jaki jest naprawdę? Można. Bardzo. Czerpmy z filozofii…

Tadeusz Bartoś w wielu swoich publikacjach nawiązuje do wizji świata zaproponowanej przez Tomasza z Akwinu[1]. Opisywał on Boga jako największą Wolność i Miłość. Miłość w tym sensie, że daje człowiekowi wszystko i nic Go w tej materii nie ogranicza. Wolność zaś, którą się w tym działaniu kieruje, ma zachęcić człowieka do szukania prawdy na własną rękę, bez podporządkowywania się innym. Tomasz uważał, że wszystko co robimy, jest implikowane dobrem ogólnym, które nas niejako przyciąga. Jednocześnie posiadamy wrodzony dar podejmowania autonomicznych decyzji, które in re mają owo dobro mnożyć. Tomasz twierdzi, że tylko ci są wolni, którzy dokonują samodzielnych wyborów – ten atrybut upodabnia ich do Boga. Jak pisze Bartoś, nawiązując do Leszka Kołakowskiego: „Człowiek nie może być wolny, jeśli zasadą jego postępowania nie jest jego sumienie, a jedynie przyjęte z góry zasady jakiegoś kodeksu etycznego (…). Tak bowiem może być ukształtowana raczej bezmyślność, ślepe i bierne posłuszeństwo, życiowa reaktywność”[2]. A czymże innym jest perfekcjonizm, jak nie wyłącznie zastosowanym algorytmem?... A czymże innym jest doskonałe życie, jak nie wyłącznie nudną egzystencją?...


„Bieg życia ludzkiego jest wytyczony, droga natury jest jedna i prosta; w każdym okresie życia człowiek ma inne, właściwe wiekowi cechy: jako dziecko jest nieporadny, w młodości – śmiały i porywczy, w wieku męskim nabiera już powagi, na starość staje się w pełni dojrzały”[3]. Dojrzały nie znaczy doskonały. Pamiętać o złotym środku

Żyjesz czy tylko oddychasz?


Nie czyńmy zatem życia bardziej nudnym i bolesnym, niż jest. Na zdrowie!


patrycja.kniejska@onet.eu


[1] Zob. T. Bartoś, Metafizyczny pejzaż: świat według Tomasza z Akwinu, Homini, Kraków 2006, s. 48-83.
[2] Idem, Wolność, równość, katolicyzm, W.A.B., Warszawa 2007, s. 82.
-->

08 February 2011

Potrzebne są parytety!

Dostałem na ulicy gazetkę "Dlaczego?", nr 2 (126), luty 2011. Artykuł z pierwszej strony: "Jak zdobyć fortunę przed trzydziestką?" (s. 23-33).

Najpierw "Polska liga młodych bogaczy":

M. Popowicz, M. Gralewski, D. Bratko, M. Sadowski, M. Zawisza, M. Matyjaszczyk, K. Cebulski, B. Farjaszewski, A. Drózd.
Następnie "Światowa ekstraklasa młodych krezusów":

M. Zuckerberg, J. Kushner, D. Moskovitz, F. Hariri, A. Mason, E. Saverin, B. Ross, J. Larkins, A. Tew.

Dostrzegam pewną prawidłowość. Sami mężczyźni. (może coś przegapiłem i artykuł miał być o mężczyznach - choć nigdzie nie znalazłem wzmianki na ten temat...)

Wnioski?

Potrzebne są parytety! ;)

01 February 2011

Funkcja matury

Słyszę dziś rano w telewizji, że wiedza potrzebna do zdania matury jest nieprzydatna w życiu. Z drugiej strony, dorośli ludzie nie posiadają elementarnych wiadomości wymaganych od maturzysty. Jedno i drugie sformułowane było w konwencji zarzutu - że taka matura jest niepotrzebna, że powinny wrócić egzaminy wstępne na studia itd. (to tak w skrócie i nieco chaotycznie - ale chyba czujecie, o co chodzi).

To jakieś kompletne nieporozumienie. Wynika z niezrozumienia funkcji matury. Matura nie jest sprawdzianem wiadomości niezbędnych do normalnego życia. Taką wiedzę i umiejętności nabywa się w przedszkolu i pierwszych klasach szkoły podstawowej: czytanie, pisanie, liczenie, robienie kanapek, posługiwanie się igłą i nitką itd. Matura pełni zupełnie inną funkcję. Jak słusznie się mówi, jest to "egzamin dojrzałości" - dodałbym: intelektualnej. Egzamin, który ma zweryfikować: (1) umiejętność celowego przyswojenia sobie pewnego zakresu informacji oraz (2) wykorzystanie go do rozwiązania określonych problemów w sferze pojęć (zadania maturalne). I tylko tyle!

Potem spokojnie można TO wszystko zapomnieć. Ale uwaga: pytanie, CO się zapomina? Zapominamy informacje, konkrety podstawione w miejsce zmiennej: to że w tym-a-tym roku jakiś tam król się koronował, że ten-a-ten bohater epopei powiedział to-a-to, itd. Nie pozbywamy się natomiast dobrze wypracowanych umiejętności: strategii świadomego uczenia się, cierpliwości, organizowania czasu, przetwarzania informacji, odtwarzania teoretycznej wiedzy w sytuacjach praktycznych itd.

Wychodząc z tego założenia wyjaśnia się, czemu ważna jest matura z matematyki - tutaj ćwiczy się właśnie sposób rozumowania na płaszczyźnie abstrakcji.
Po drugie wyjaśnia się, czemu matura jest ważnym sprawdzianem dla osób mających aspiracje, aby studiować na uczelni wyższej. Osoby, które nie nabędą ww. umiejętności na dostatecznym maturalnym poziomie, mogą sobie po prostu nie dać rady z kilkoma/kilkunastoma takimi "maturami" w czasie sesji egzaminacyjnej. Chodzi rzecz jasna o umiejętność nauczenia się - in abstracto - czegokolwiek, a nie o konkretną wiedzę z danej dziedziny.
Po trzecie zarzut, że wiedza maturalna nie jest przydatna w życiu, okazuje się bezsensowny, ponieważ konkretna WIEDZA nie ma tutaj żadnego znaczenia.