22 February 2011

Czy perfekcjonizm może boleć?

-->Nie czyńmy życia bardziej nudnym, niż jest.

Oficjalna interpretacja Hymnu o Miłości św. Pawła sugeruje, iż miłości idealnej, samospełnienia człowiek na ziemi nie osiągnie. Nieoficjalne, najczęściej zsekularyzowane interpretacje zwykle usilnie polemizują z tą pierwszą. Czy naprawdę o to idzie? Czy perfekcjonizm i doskonałość są na tyle atrakcyjne, by poświęcać im swoje życie? Czy nie krzywdzimy drugiego, polerując swój wizerunek, ustawicznie go ulepszając; kompulsywnie uważając, by ktoś nie odkrył naszej słabości? Dlaczego się siebie wstydzimy?


Abstrahując od wyjaśnień stricte psychologicznych względnie psychoanalitycznych, uważam, iż dążenie to implikowane jest lękiem człowieka. Boimy się braku akceptacji, odrzucenia, krytyki, wyśmiania. Jesteśmy wrażliwi – boimy się bólu. Im bardziej perfekcyjni, tym mnie narażeni na niebezpieczeństwa czyhające na nasze ego. Im więcej znamy metod na udoskonalenie siebie, tym pewniejsi jesteśmy. Im bardziej jesteśmy doskonali, tym mniej ufamy innym, tym rzadziej wierzymy, że są okazje, kiedy możemy być sobą, kiedy mamy możliwość pełnić najbliższą nam rolę społeczną – nas samych. Tak bardzo jesteśmy przekonani o magicznej sile ideału, że z czasem oczekujemy go od innych. Anonse matrymonialne: „Poszukuję takiej, o takich, z takimi”, profile internetowe: „Jestem taka, taka i tylko taka”, seminarium duchowne: „Dla tych, tamtych, ale dla nich nie”, życie wieczne: „Wyłącznie dla was, ale pod warunkiem…”. Co się dzieje, kiedy dziwnym trafem nie znajdujemy ideału lub gdy ktoś odkryje, że jesteśmy zwyczajni? Złość, gniew, zaprzeczenie, zrównanie z ziemią, smutek, zdziwienie, nierozumienie… Czy perfekcjonizm może boleć? Może. Bardzo. Czy można kochać/ lubić kogoś za to, jaki jest naprawdę? Można. Bardzo. Czerpmy z filozofii…

Tadeusz Bartoś w wielu swoich publikacjach nawiązuje do wizji świata zaproponowanej przez Tomasza z Akwinu[1]. Opisywał on Boga jako największą Wolność i Miłość. Miłość w tym sensie, że daje człowiekowi wszystko i nic Go w tej materii nie ogranicza. Wolność zaś, którą się w tym działaniu kieruje, ma zachęcić człowieka do szukania prawdy na własną rękę, bez podporządkowywania się innym. Tomasz uważał, że wszystko co robimy, jest implikowane dobrem ogólnym, które nas niejako przyciąga. Jednocześnie posiadamy wrodzony dar podejmowania autonomicznych decyzji, które in re mają owo dobro mnożyć. Tomasz twierdzi, że tylko ci są wolni, którzy dokonują samodzielnych wyborów – ten atrybut upodabnia ich do Boga. Jak pisze Bartoś, nawiązując do Leszka Kołakowskiego: „Człowiek nie może być wolny, jeśli zasadą jego postępowania nie jest jego sumienie, a jedynie przyjęte z góry zasady jakiegoś kodeksu etycznego (…). Tak bowiem może być ukształtowana raczej bezmyślność, ślepe i bierne posłuszeństwo, życiowa reaktywność”[2]. A czymże innym jest perfekcjonizm, jak nie wyłącznie zastosowanym algorytmem?... A czymże innym jest doskonałe życie, jak nie wyłącznie nudną egzystencją?...


„Bieg życia ludzkiego jest wytyczony, droga natury jest jedna i prosta; w każdym okresie życia człowiek ma inne, właściwe wiekowi cechy: jako dziecko jest nieporadny, w młodości – śmiały i porywczy, w wieku męskim nabiera już powagi, na starość staje się w pełni dojrzały”[3]. Dojrzały nie znaczy doskonały. Pamiętać o złotym środku

Żyjesz czy tylko oddychasz?


Nie czyńmy zatem życia bardziej nudnym i bolesnym, niż jest. Na zdrowie!


patrycja.kniejska@onet.eu


[1] Zob. T. Bartoś, Metafizyczny pejzaż: świat według Tomasza z Akwinu, Homini, Kraków 2006, s. 48-83.
[2] Idem, Wolność, równość, katolicyzm, W.A.B., Warszawa 2007, s. 82.
-->

08 February 2011

Potrzebne są parytety!

Dostałem na ulicy gazetkę "Dlaczego?", nr 2 (126), luty 2011. Artykuł z pierwszej strony: "Jak zdobyć fortunę przed trzydziestką?" (s. 23-33).

Najpierw "Polska liga młodych bogaczy":

M. Popowicz, M. Gralewski, D. Bratko, M. Sadowski, M. Zawisza, M. Matyjaszczyk, K. Cebulski, B. Farjaszewski, A. Drózd.
Następnie "Światowa ekstraklasa młodych krezusów":

M. Zuckerberg, J. Kushner, D. Moskovitz, F. Hariri, A. Mason, E. Saverin, B. Ross, J. Larkins, A. Tew.

Dostrzegam pewną prawidłowość. Sami mężczyźni. (może coś przegapiłem i artykuł miał być o mężczyznach - choć nigdzie nie znalazłem wzmianki na ten temat...)

Wnioski?

Potrzebne są parytety! ;)

01 February 2011

Funkcja matury

Słyszę dziś rano w telewizji, że wiedza potrzebna do zdania matury jest nieprzydatna w życiu. Z drugiej strony, dorośli ludzie nie posiadają elementarnych wiadomości wymaganych od maturzysty. Jedno i drugie sformułowane było w konwencji zarzutu - że taka matura jest niepotrzebna, że powinny wrócić egzaminy wstępne na studia itd. (to tak w skrócie i nieco chaotycznie - ale chyba czujecie, o co chodzi).

To jakieś kompletne nieporozumienie. Wynika z niezrozumienia funkcji matury. Matura nie jest sprawdzianem wiadomości niezbędnych do normalnego życia. Taką wiedzę i umiejętności nabywa się w przedszkolu i pierwszych klasach szkoły podstawowej: czytanie, pisanie, liczenie, robienie kanapek, posługiwanie się igłą i nitką itd. Matura pełni zupełnie inną funkcję. Jak słusznie się mówi, jest to "egzamin dojrzałości" - dodałbym: intelektualnej. Egzamin, który ma zweryfikować: (1) umiejętność celowego przyswojenia sobie pewnego zakresu informacji oraz (2) wykorzystanie go do rozwiązania określonych problemów w sferze pojęć (zadania maturalne). I tylko tyle!

Potem spokojnie można TO wszystko zapomnieć. Ale uwaga: pytanie, CO się zapomina? Zapominamy informacje, konkrety podstawione w miejsce zmiennej: to że w tym-a-tym roku jakiś tam król się koronował, że ten-a-ten bohater epopei powiedział to-a-to, itd. Nie pozbywamy się natomiast dobrze wypracowanych umiejętności: strategii świadomego uczenia się, cierpliwości, organizowania czasu, przetwarzania informacji, odtwarzania teoretycznej wiedzy w sytuacjach praktycznych itd.

Wychodząc z tego założenia wyjaśnia się, czemu ważna jest matura z matematyki - tutaj ćwiczy się właśnie sposób rozumowania na płaszczyźnie abstrakcji.
Po drugie wyjaśnia się, czemu matura jest ważnym sprawdzianem dla osób mających aspiracje, aby studiować na uczelni wyższej. Osoby, które nie nabędą ww. umiejętności na dostatecznym maturalnym poziomie, mogą sobie po prostu nie dać rady z kilkoma/kilkunastoma takimi "maturami" w czasie sesji egzaminacyjnej. Chodzi rzecz jasna o umiejętność nauczenia się - in abstracto - czegokolwiek, a nie o konkretną wiedzę z danej dziedziny.
Po trzecie zarzut, że wiedza maturalna nie jest przydatna w życiu, okazuje się bezsensowny, ponieważ konkretna WIEDZA nie ma tutaj żadnego znaczenia.