25 May 2011

CZY STAROŚĆ TO FIKCJA?

Człowiek rozbudowuje siebie - względnie poddaje się rozbudowie - przez całe życie. Jest fascynującą, nieskończoną konstrukcją, kreowaną na podstawie konkretnego projektu. Materiały budowlane, z których ma się ona składać, posiadają różnego rodzaju strukturę i jakość, a poszczególne jej elementy tworzone są we właściwym sobie czasie. Ów projekt, czyli biografia matuzalema, ma ogromny wpływ na sposób funkcjonowania seniora w jesieni życia. Warto sobie jednakowoż zadać pytanie, czy summa summarum coś takiego jak jesień życia w ogóle istnieje… Jako termin poetycki – owszem, jako konstrukt społeczny – nie przeczę, ale z racjonalnego, pragmatycznego punktu widzenia?



Bo czymże starość zaprawdę jest? Niech za przykład posłuży to światłe vide definicyjne wyjaśnienie: „nieunikniony efekt starzenia się, w którym procesy biologiczne, psychiczne i społeczne zaczynają oddziaływać względem siebie synergetycznie (wzmacniająco), prowadząc do naruszenia równowagi biologicznej i psychicznej bez możliwości przeciwdziałania temu – jest to zatem końcowy okres procesu starzenia się; (…) eksperci Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wyróżnili: wiek przedstarczy (45.-59. r. ż.); wiek starzenia się, określany jako wczesną starość (60.-74. r. ż.: w tym wieku znajdują się tzw. młodzi – starzy); wiek starczy, nazywany także późną starością (75.-89. r. ż.: w tym wieku znajdują się tzw. starzy – starzy) oraz długowieczność (90 lat i powyżej), którego to wieku dożywają tzw. długowieczni” (A. A. Zych, Słownik gerontologii społecznej, Żak, Warszawa 2001, s. 202.). Klasyfikacja doprawdy rozkoszna, ale niektóre podziały mają to do siebie, że nie wiadomo do końca, co z nimi zrobić i po co komu one.
Czy rzeczywiście te procesy mają miejsce dopiero od ładnie statystycznie wyliczonego 60. roku życia? Czy organizm nie zaczyna się tak naprawdę starzeć jeszcze w okresie prenatalnym? Czy to, że pierwsze lata życia dziecka określane są jako etap bardzo intensywnego rozwoju, oznacza, iż jego organizm nie starzeje się w tym czasie? Last but not least dlaczegóż faza ta (starość) opisywana jest w podręcznikach do Psychologii ROZWOJU człowieka (wytrwali znajdą tam notabene nawet wątek dotyczący umierania i śmierci! – czyżby również progres?), skoro oznacza regres względnie koniec?

Jeszcze inną kwestię stanowi funkcjonujący w społeczeństwie obraz starości i tegoż implikacje. Przywołam tu znowu analizę jednego z moich ulubionych gerontologów: „(…) Seniorzy odbierani jako osoby: drażliwe, swarliwe, nietolerancyjne, niegodne szacunku oraz niepotrafiące pogodzić się z samym sobą i światem, (…) bierne, niezaradne życiowo, niedołężne i uzależnione od innych, bezsilne, (…) społecznie izolowane i dystansujące się od rodziny i życia społecznego, (…), będące ciężarem dla rodziny i państwa, (…) bezużyteczne, biedne, chorowite, aseksualne, bliskie śmierci. (A. A. Zych, Leksykon gerontologii, Impuls, Kraków 2007, s. 169-170.) (…) Negatywne stereotypy dotyczące ludzi starych najczęściej sprowadzają się do następującej klasyfikacji: typ człowieka słabego, typ człowieka bezbronnego, typ człowieka samotnego i/lub osamotnionego, typ człowieka niezaangażowanego (wyłączonego) społecznie, typ wścibskiego sąsiada, typ człowieka zniechęconego, typ starej torby i włóczęgi, typ złośliwca i skąpca (…)” (A. A. Zych, Człowiek wobec starości: szkice z gerontologii społecznej, Śląsk, Katowice 1999, s. 140-141.). Rzeczywistość czy społeczna kreacja?

Istnieje tzw. limit Hayflick’a – niektóre komórki ludzkie dzielą się ograniczoną ilość razy i nadchodzi moment, kiedy dalsze skracanie się telomerów nie jest możliwe. Czy jednak można z całą pewnością powiedzieć, że nasila się to w tzw. metrykalnej starości? W jaki sposób oddzielić ten okres życia od wcześniejszych, by móc z przekonaniem powiedzieć: no, od tego momentu jesteś stary, bo twoje komórki podzieliły się już znacznie!? A jeśli nawet zmarszczka się pojawi tu czy tam, a w krzyżu zakłuje? Does it mean old age? Oznacza to ograniczenia, zakazy, sprostanie pewnym oczekiwaniom, dostosowanie się do norm? Pasywność, wnuki, historie z PRL-u ustawione na tryb never ending reloaded etc.?

Cenię sobie słowa geriatry Stefana Haas’a, który powiedział, że zapewne przyjdzie taki czas, kiedy na jego oddziale będą leczone osiemdziesięciolatki o gładkich twarzach, wyposażone w świetnie funkcjonujące implanty, zastępujące wysłużone stawy czy biodra, co nie oznacza jednakowoż, że medycyna znajdzie lek na nieśmiertelność. Różnica będzie miała charakter wizualny – w trumnach będą leżały ponad stuletnie ciała ludzi bez zmarszczek i siwych włosów. W kontekście ostatnich wydarzeń w USA, a konkretnie zwierzeń amerykańskich matek, które swoim ośmioletnim córeczkom wstrzykują botoks, aby zwiększyć ich szanse w konkursach piękności dla dzieci, wszystko zdaje się być bardzo prawdopodobne…

Postulaty? Dla zdrowia i dobrego samopoczucia proponuję likwidację terminu starość. Ma on wydźwięk negatywny, nie można go jakoś przyzwoicie oznaczyć na linii ludzkiego życia, ponieważ rozwój i degradacja to naszej egzystencji nieodłączne elementy. Czy jeśli dziewięćdziesięciolatek zagadnie mnie, na poważnie całkiem: Ci moi znajomi to jacyś tacy starzy się zrobili… Kompletnie stetryczali!, to powinnam spojrzeć z niedowierzaniem względnie delikatnie zwrócić uwagę, że i on do tej grupy za przeproszeniem należy, mimo, iż aktywny, relatywnie gibki, realizujący zainteresowania z młodości, prowadzący niezmienny tryb życia? Ów człowiek nie jest stary w Zychowskim czy jakimkolwiek innym, naukowym rozumieniu starości – rozwija się, jak i czynił to wcześniej. Nie daje sobą manipulować, nie ulega społecznej stygmatyzacji, jak to konformiści, których nolens volens większość pośród nas, zwykli czynić…

Starość ma wydźwięk negatywny. Starość mamy w głowach, a lęk przed nią implikuje zachowania absurdalne, groteskowe, niebezpieczne (vide matki z USA oraz ich biedne dzieci). Zostawmy ją zatem w spokoju, nie generalizujmy. Używajmy może tego terminu w ramach mobilizacji gnuśnych i rozleniwionych. Znam takich starych dwudziestokilkulatków… A i nawet nastolatków znam, którzy permanentnie narzekają na bóle w krzyżu (od siedzenia przed komputerem pewno), złośliwość losu i niesprawiedliwość w świecie. Mądrość nie jest wprawdzie imperatywem ludzi (wiekowo) starszych… Badania potwierdzają jednak, że osoby na emeryturze są szczęśliwsze, bardziej spełnione i pozytywnie nastawione do świata. Myślałby kto, że zachowania te mogliby przejawiać już wcześniej… Ech, generalizacje… Einfach żyjcie! Carpe diem!

patrycja.kniejska@onet.eu

2 comments:

  1. Od razu mówię, nie potrafię wyjustować ani wstawić przypisów, zlikwidowałam za to szlaczki... :)

    ReplyDelete
  2. Bez szlaczków jest super.

    Podoba mi się definiowanie starości przez kryterium aktywności i rozwijania się, a nie - wieku (cóż więcej można by rzec?).

    ReplyDelete