05 May 2011

O demokracji. "Politeia" Platona

W ramach krytycznego namysłu nad pojęciem demokracji - o i po lekturze VIII Księgi Państwa Platona.


Zastanawiając się nad pojęciem demokracji - jako ustroju, formy życia społecznego, czy też zbioru pewnych kompetencji jednostki (idąc tropem trójpodziału Deweya[1]), powróciłam do lektury jednego z najistotniejszych Platońskich dialogów Politei oraz zawartej w nim krytyki ustroju demokratycznego. Z punktu widzenia Hannah Arendt jest to pierwsze dzieło traktujące o polityce z perspektywy w pełni filozoficznej, będące jednocześnie źródłem trwałego podziału pomiędzy obiema dyscyplinami[2]. Powstało, gdy polis pogrążało się w politycznym kryzysie, a pytania o jego przyszłość czy miejsce i rolę obywateli były bardziej niż aktualne. Wtedy to Platon przeciwstawił politycznemu działaniu filozoficzną refleksję, stawiającą w centrum zainteresowania sens i wartości, a porzucającą myślenie zorientowane na pożądane cele. Tego rodzaju namysł może wydać się również interesujący w czasach współczesnych – czasach zwątpienia w celowość działalności politycznej lub braku zainteresowania nią (swoistej powszechnej apolityczności).

Platon przedstawia genezę demokracji w krwawych barwach bratobójstwa. W następstwie kolejnych przemian, które dotykają jego teoretyczny konstrukt – państwo, społeczeństwo dzieli się na dwie antagonistyczne względem siebie grupy: posiadaczy bogactw („obdartych z czci”[3]) oraz licznych ubogich. W głowach pozbawionego przywilejów i majątków tłumu kiełkuje marzenie o przewrocie, pobrzmiewa hasło: „nasi panowie to w ogóle nic!”[4] W konsekwencji dochodzi do wojny domowej, wybicia lub wypędzenia bogaczy oraz narodzin nowego ustroju: władzy ludu. Możemy oczywiście rozważać, na ile tym spekulacjom należałoby nadać charakter metaforyczny, a na ile mogłyby one stanowić obraz faktycznej transformacji ustrojowej. Z pewnością tak przedstawione narodziny rządów ludu stanowić będą tym samym ich poważną słabość – demokracja krystalizuje się tu dzięki zaspokojeniu ambicji najniższej i najliczniejszej grupy społecznej w państwie.
Jednym z poważniejszych zarzutów sformułowanych przez Platona jest również losowy podział stanowisk państwowych oraz pozorna wolność w państwie, która może być wynikiem braku jakiejkolwiek tożsamości ustrojowej. Do języka potocznego przeszły frazy o „bazarze ustrojów” czy „pstrym płaszczu”, którymi filozof kpiącą określa demokrację:


Jak pstry płaszcz malowany we wszystkie możliwe kwiatki, tak i ten ustrój, urozmaicony wszelkimi możliwymi obyczajami, może się wydawać najpiękniejszy.(…) -Przecież w nim się znajdują wszelkie rodzaje ustrojów, bo tam wszystko wolno, i bodaj, że jak ktoś chce państwo urządzać, co myśmy właśnie teraz robili, to trzeba przyjść do państwa o ustroju demokratycznym i wybrać sobie w nim taki rodzaj, jaki się komu podoba, jak by człowiek przyszedł do bazaru ustrojów.[5]
Demokracja jest ustrojem „przyjemnym i nierządnym”, poddanym woli obywatela, ale też i jego swawoli – bez obowiązku służby komukolwiek, bez możliwości egzekucji prawa czy kar. Platon wplata tu swoją naukę o dobru. Poprzez stosunek wobec „dobra dla wszystkich” charakteryzuje on poszczególne ustroje: timokrację, oligarchię, tyranię oraz demokrację.  Ta ostatnia uznaje za najważniejsze z dóbr wolność, a nie mogąc się nią nasycić nigdy w pełni, ani jej całkowicie osiągnąć, popada w anarchię i zatracenie.
Filozof rozważa ustrój w korespondencji z typem człowieka, w tym wypadku –nieumiarkowanym, bezwstydnym, rozpustnym, pożądliwym i (analogicznie do ustroju) nieposiadającym własnej tożsamości. Człowiek taki, niedający oparcia w chwili zagrożenia, staje się słabością społeczeństwa.


Zalety demokracji w Państwie? Trudno mówić o jakichś wspomnianych explicite. Sednem sprawy wydaje się jednak być pojęcie „wolności”. Wolność jednostki w państwie, wolność słowa, równy udział w ustroju dla wszystkich – to przywodzi na myśl nasze współczesne wyobrażenie o demokracji. Władza ludu wydaje się do obronienia, ale po zabiegu nałożenia priorytetowej zasady praworządności, o której sam Platon wspomina dopiero w Prawach. Typ człowieka, który stanowiłby odpowiednik dobrze rozumianej demokracji, cechowałyby umiłowanie wolności, tolerancja, szacunek dla drugiego. Czyż to nie piękny fundament społeczeństwa?

Co najmniej z kilku powodów rozważania nad pojęciem demokracji na podstawie lektury Platońskiego Państwa nie są łatwe. Nie chodzi tu jedynie o trudności związane z rozumieniem samego pojęcia, które od czasów starożytnych nabrało odmiennego wydźwięku, ale o sam charakter wypowiedzi dialogicznej, czy uwarunkowania psychologiczne Platona jako autora. Władysław Witwicki w swym wstępie sugeruje:


W toku dialogów, jeśli zważać na styl, na zabarwienie uczuciowe ustępów, na ich siłę sugestywną – nie zawsze łatwo odgadnąć , po której stronie grają sympatie autora, który z dwóch przeciwników wypowiada to, co autor sam uważa za słuszne (…). Uczucie ponosi go [Platona – przyp. M.N.], psuje mu dyspozycję i burzy proporcję w rozmiarze ustępów.[6]


 Całe dzieło zogniskowane jest wokół dwóch punktów ciężkości – pojęcia sprawiedliwości oraz zespołu pojęciowego: ustrój-człowiek. O ile termin sprawiedliwość funkcjonuje niezależnie, odnosząc się do różnych kategorii i podmiotów, o tyle pojęcia ustroju i człowieka są ze sobą nierozerwalnie związane. Według słów Platona nie można orzekać o ustroju, nie poruszając tematyki typu człowieka – jednostki budującej ten ustrój, składającej się na jego część. W VIII Księdze Państwa czytamy:




Czy myślisz, że ustroje powstają skądś tam, z jakiegoś drzewa, czy z kamienia, a nie z obyczajów tych ludzi, którzy są w państwach? (…) Jeżeli jest pięć rodzajów państw, to i piec będzie rodzajów struktury duchowej ludzi prywatnych.[7]
 
Jednocześnie, jak trudno nam dotrzeć do platońskiego rozumienia sprawiedliwości (w dzisiejszych czasach odchodzimy od powszechnego używania tegoż słowa[8]), tak też trudno nam zrozumieć interpolacje cech ustroju na cechy człowieka. Współcześnie wydaje się, iż nacisk kładziony jest przede wszystkim na ludzki indywidualizm, tożsamość jednostki oraz swego rodzaju niezależność pomiędzy społeczeństwem a (dowolnie rozumianą) rodziną, jako jego funkcjonalną jednostką. Wpływa na to dbałość o równouprawnienie, wolność głoszenia własnych poglądów, czy też wolność od jakichkolwiek przejawów dyskryminacji w społeczeństwach pluralistycznych, które stają się dominującym modelem społeczeństwa.
Kolejną kwestią utrudniającą recepcję rozważań Platona dla rozważań o demokracji jako takiej, jest jego uprzedzenie do uważanej za modelową w starożytności demokracji ateńskiej. Na człowieka jakim był Platon – filozofa, nie bez wpływu pozostała sprawa śmierci Sokratesa. Sokrates ginie, mimo przymiotów rozumu i zasług dla społeczności, zostaje skazany w praworządnym państwie. Pogłos buntu Platona wobec tego wydarzenia pobrzmiewa w całym dialogu – nie godzi się on na rządy ludzi z przypadku, wybranych na podstawie cenzusu majątkowego grup czy chwiejnego w swych emocjach tłumu.  Demokracja się nie sprawdziła, nie ocaliła Sokratesa, nie przeszła jednej z największych prób. Zostaje więc automatycznie zaliczona do ustrojów wynaturzonych, jest tylko kolejnym krokiem na drodze upadku społeczeństwa. Czytać Platona i nie wziąć poprawki na to historyczne uwarunkowanie, wydaje się być niedopatrzeniem.
Ostatnią uwagą jest niemal trywialne stwierdzenie o ewolucji, jaką przeszło samo pojęcie demokracji. Obecne rozumiemy demokrację w kontekście jej liberalnej teorii, co zawdzięczamy głównie wpływom J. Locke’a i J.S. Milla. Demokracja w naszym współczesnym odczuciu zasadza się na możliwości przeprowadzenia wolnych i uczciwych wyborów, rządach prawa i jawności jego stanowienia, wolnościach obywatelskich. Po wywoławczym haśle demokracji przychodzą nam do głowy kolejne: tolerancji czy humanistycznej idei praw człowieka (wyrosłej z Locke´owskiej koncepcji „commonwealth” – rzeczpospolitej[9]).  Tych tropów próżno szukać w Platońskim dialogu.


Osobiście lubię wracać do tekstów klasycznych, prowokują one do krytycznego namysłu i to za każdym razem na nowo. Tym razem Platon uzmysłowił mi trafność słów Marii Szyszkowskiej: „Często przeceniamy wartość demokracji, jest to ustrój, który ma tyle samo wad co zalet.” Jakby banalne nie było to stwierdzenie, przypomnienie go wydaje się potrzebne. Szczególnie wobec powszechnie panującego pędu do przyspieszania procesu demokratyzacji krajów, które demokratyczne wciąż nie są. Inną kwestią jest trudna relacja polityki i filozofii, ale o tym może już następnym razem...



 


[1] J. Dewey, Demokracja i wychowanie,  Książka i Wiedza, Warszawa 1963.
[2] H. Arendt, „Tradycja myśli politycznej”, [w:] Polityka jako obietnica, Prószyński i S-ka, Warszawa 2005.
[3] Platon, Państwo, PWN, Warszawa 1958, s. 411.
[4] Tamże.
[5] Tamże, s. 435.
[6] W. Witwicki, „Wstęp tłumacza”, [w:] Platon, Państwo, PWN, Warszawa 1958, s. 9.
[7] Platon, Państwo, PWN, Warszawa 1958, s. 411.
[8] Ze „Wstępu tłumacza” W. Witwickiego: „Dziś się o nikim nie mówi, że jest człowiekiem sprawiedliwym, nikogo się tymi wyrazami nie chwali ani nie gani, chyba że chodzi o sędziego w sprawach karnych lub cywilnych…”
[9] J. Locke, A Letter Concerning Toleration, < http://www.constitution.org/jl/tolerati.htm>.

No comments:

Post a Comment