Showing posts with label Patrycja Kniejska. Show all posts
Showing posts with label Patrycja Kniejska. Show all posts

01 November 2011

EUTANAZJA, EGOCENTRYZM I SPOŁECZNY LETARG CZĘSTO IDĄ A PARZE

„Dying is not a crime”
Jack Kevorkian
Czasem mam wrażenie, że piszę o rzeczach tak jasnych i zwyczajnych, iż popełniam swoisty plagiat w stosunku do opinii społecznej czy też większości członków społeczeństwa (sapiens z definicji). Istnieje różnica. A jednak jest wiele kwestii i dylematów, które mimo zainteresowania i ciągłych debat, nie zostają rozwiązane. Jedną z nich, bardziej stabuizowaną, niż aborcja czy legalizacja narkotyków razem wzięte, jest eutanazja.
Problem jest nad wyraz złożony i już samo myślenie o nim powoduje ucisk w żołądku, szczególnie dla tych, dla których życie et sacrum. Dla mnie. Przez długi czas nie byłam w stanie pojąć, jak ktoś może chcieć się zabić. Do dziś zresztą myśli te mnie nie opuszczają. Nie byłam w stanie myśleć o lekarzach dokonujących eutanazji inaczej, jak o bezwzględnych i zimnych bożkach, którzy szafują ludzkim tętnem i oddechem. Dziś już tak nie twierdzę.
Jeśli popatrzymy na ludzi pragnących eutanazji przez pryzmat korzyści i strat, to możemy podzielić poszczególne płaszczyzny na dwie grupy. Osoby cierpiące, nieuleczalnie chore, umierające, które chcą dokonać eutanazji przynoszą korzyści z punktu widzenia choćby ekonomii, biologii, filozofii, straty zaś z punktu widzenia religii, medycyny etc. Schemat fajny, trochę nieludzki, ale czy regulacje, dogmaty, założenia ex cathedra zawsze stoją po stronie człowieka?
Jak bardzo człowiek chce tego, czego chce? Jak bardzo można ufać drugiemu, że wie, co robi, nawet jeśli wielokrotnie sprawdzono, iż jest świadomy i umysłowo zdrowy? Czy jako lekarz, będę sobie w stanie wybaczyć, spać spokojnie z myślą, ze wstrzyknąłem pacjentowi truciznę? 

23 August 2011

O ZALETACH I WADACH MYŚLENIA O ŚMIERCI

Lubię moje obecne życie i tak sobie myślę, że gdyby starczyło mi czasu, osiągnęłabym w trakcie jego trwania, wszystko. WSZYSTKO. Tak naprawdę jedynym czynnikiem, który nas ogranicza, jesteśmy my sami, nasze umysły. I śmierć. Śmierć rozumiana jako regres, brutalne przerwanie constans continuum, koniec stanowiący odwieczne wyzwanie dla człowieka.
Jedni z nią walczą, inni godzą się z zaistniałymi faktami, inni z kolei pilnie się do niej przygotowują, aby ich nie zastała nagle, niczym te biblijne nieroztropne panny, które nie wzięły ze sobą oliwy do lamp. Religia ad re na tym lęku zbudowała fundament swojego jestestwa i obiecując życie wieczne, przygotowuje rzesze wiernych na tzw. sąd ostateczny. Niewierzący z kolei negują jakiekolwiek życie po śmierci (fascynujący oksymoron, zdaje się!), uważają przeto, że naszą obecną egzystencją musimy kierować rozumnie, a samym życiem cieszyć się (carpe diem). Istnieje również trzecia alternatywa, mająca w zamyśle jej autorów stanowić consensus dla dwóch powyższych, a mianowicie opisywana m.in. przez Wernera Huemer’a teoria innego wymiaru, wg której po śmierci znajdziemy się po prostu w całkiem innym świecie, innej rzeczywistości (andere Dimension). Nie można jej wszak opisać czy też porównać do czegoś nam znanego, na jej istnieje wskazują za to wyniki badań osób, które przeżyły śmierć kliniczną. Wymysł? Objaw strachu? Negacja nieuchronnego? Szkoda tego życia dla śmierci…

25 May 2011

CZY STAROŚĆ TO FIKCJA?

Człowiek rozbudowuje siebie - względnie poddaje się rozbudowie - przez całe życie. Jest fascynującą, nieskończoną konstrukcją, kreowaną na podstawie konkretnego projektu. Materiały budowlane, z których ma się ona składać, posiadają różnego rodzaju strukturę i jakość, a poszczególne jej elementy tworzone są we właściwym sobie czasie. Ów projekt, czyli biografia matuzalema, ma ogromny wpływ na sposób funkcjonowania seniora w jesieni życia. Warto sobie jednakowoż zadać pytanie, czy summa summarum coś takiego jak jesień życia w ogóle istnieje… Jako termin poetycki – owszem, jako konstrukt społeczny – nie przeczę, ale z racjonalnego, pragmatycznego punktu widzenia?

22 February 2011

Czy perfekcjonizm może boleć?

-->Nie czyńmy życia bardziej nudnym, niż jest.

Oficjalna interpretacja Hymnu o Miłości św. Pawła sugeruje, iż miłości idealnej, samospełnienia człowiek na ziemi nie osiągnie. Nieoficjalne, najczęściej zsekularyzowane interpretacje zwykle usilnie polemizują z tą pierwszą. Czy naprawdę o to idzie? Czy perfekcjonizm i doskonałość są na tyle atrakcyjne, by poświęcać im swoje życie? Czy nie krzywdzimy drugiego, polerując swój wizerunek, ustawicznie go ulepszając; kompulsywnie uważając, by ktoś nie odkrył naszej słabości? Dlaczego się siebie wstydzimy?


Abstrahując od wyjaśnień stricte psychologicznych względnie psychoanalitycznych, uważam, iż dążenie to implikowane jest lękiem człowieka. Boimy się braku akceptacji, odrzucenia, krytyki, wyśmiania. Jesteśmy wrażliwi – boimy się bólu. Im bardziej perfekcyjni, tym mnie narażeni na niebezpieczeństwa czyhające na nasze ego. Im więcej znamy metod na udoskonalenie siebie, tym pewniejsi jesteśmy. Im bardziej jesteśmy doskonali, tym mniej ufamy innym, tym rzadziej wierzymy, że są okazje, kiedy możemy być sobą, kiedy mamy możliwość pełnić najbliższą nam rolę społeczną – nas samych. Tak bardzo jesteśmy przekonani o magicznej sile ideału, że z czasem oczekujemy go od innych. Anonse matrymonialne: „Poszukuję takiej, o takich, z takimi”, profile internetowe: „Jestem taka, taka i tylko taka”, seminarium duchowne: „Dla tych, tamtych, ale dla nich nie”, życie wieczne: „Wyłącznie dla was, ale pod warunkiem…”. Co się dzieje, kiedy dziwnym trafem nie znajdujemy ideału lub gdy ktoś odkryje, że jesteśmy zwyczajni? Złość, gniew, zaprzeczenie, zrównanie z ziemią, smutek, zdziwienie, nierozumienie… Czy perfekcjonizm może boleć? Może. Bardzo. Czy można kochać/ lubić kogoś za to, jaki jest naprawdę? Można. Bardzo. Czerpmy z filozofii…

Tadeusz Bartoś w wielu swoich publikacjach nawiązuje do wizji świata zaproponowanej przez Tomasza z Akwinu[1]. Opisywał on Boga jako największą Wolność i Miłość. Miłość w tym sensie, że daje człowiekowi wszystko i nic Go w tej materii nie ogranicza. Wolność zaś, którą się w tym działaniu kieruje, ma zachęcić człowieka do szukania prawdy na własną rękę, bez podporządkowywania się innym. Tomasz uważał, że wszystko co robimy, jest implikowane dobrem ogólnym, które nas niejako przyciąga. Jednocześnie posiadamy wrodzony dar podejmowania autonomicznych decyzji, które in re mają owo dobro mnożyć. Tomasz twierdzi, że tylko ci są wolni, którzy dokonują samodzielnych wyborów – ten atrybut upodabnia ich do Boga. Jak pisze Bartoś, nawiązując do Leszka Kołakowskiego: „Człowiek nie może być wolny, jeśli zasadą jego postępowania nie jest jego sumienie, a jedynie przyjęte z góry zasady jakiegoś kodeksu etycznego (…). Tak bowiem może być ukształtowana raczej bezmyślność, ślepe i bierne posłuszeństwo, życiowa reaktywność”[2]. A czymże innym jest perfekcjonizm, jak nie wyłącznie zastosowanym algorytmem?... A czymże innym jest doskonałe życie, jak nie wyłącznie nudną egzystencją?...


„Bieg życia ludzkiego jest wytyczony, droga natury jest jedna i prosta; w każdym okresie życia człowiek ma inne, właściwe wiekowi cechy: jako dziecko jest nieporadny, w młodości – śmiały i porywczy, w wieku męskim nabiera już powagi, na starość staje się w pełni dojrzały”[3]. Dojrzały nie znaczy doskonały. Pamiętać o złotym środku

Żyjesz czy tylko oddychasz?


Nie czyńmy zatem życia bardziej nudnym i bolesnym, niż jest. Na zdrowie!


patrycja.kniejska@onet.eu


[1] Zob. T. Bartoś, Metafizyczny pejzaż: świat według Tomasza z Akwinu, Homini, Kraków 2006, s. 48-83.
[2] Idem, Wolność, równość, katolicyzm, W.A.B., Warszawa 2007, s. 82.
-->