16 July 2010

kilka słów o kobiecości

1) Poczytuję sobie taki wywiadzik z "Wysokich obcasów.."*** i zastanowiło mnie jedno zdanie: "[Agnieszka Graff:] (...) gapienie się w dekolt jest częścią rozmowy. Ma sprowadzić kobietę na jej miejsce. Intelekt intelektem, ale jesteś ciałem do spożycia". I teraz prosta sprawa: dlaczego redukowanie kobiety do jej ciała jest uprzedmiotawianiem, a traktowanie jej jako "odcieleśniony umysł" (określenie A. Graff) jest ok? W zasadzie odbiór komplementu zależy od tego, kto się z czym utożsamia. A to kwestia gustu. Po co wartościować?


2) Cytuję: "(...) piszesz z oburzeniem, że członek komisji podszedł do ciebie i powiedział: 'Ale pani ślicznie wygląda, Agnieszko'. [Agnieszka Graff:] To był wyraz lekceważenia dla mnie jako odcieleśnionego umysłu. (...) w świecie patriarchalnego uniwersytetu myślą tak: 'Doktorat doktoratem, no ale ładnie wyglądasz (...)'". A gdyby tak się obrażać za komplementowanie kobiecej inteligencji? Bo to odwracanie uwagi od atrakcyjności, bądź co bądź. I uprzedmiotawianie kobiet - sprowadzanie ich jedynie do roli autorek tekstów/partnerek dyskusji. Nie każda musi sobie tego życzyć. W czym jest lepsze narzucanie takiego wzorca kobiecości od promowania tego kojarzonego z tzw. tradycyjnym modelem rodziny?


3) Jeśli każde wyjaśnienie ma swój kres, jeśli ostatecznie odwołujemy się do czegoś nieudowodnionego, jeśli uznanie prawdziwości zawsze na którymś etapie zawiera jako decydujący czynnik poczucie bycia przekonanym - to dlaczego atrakcyjność fizyczna nie miałaby stanowić jednego z argumentów? Nawet podczas najbardziej "intelektualnej" (?!) rozmowy nie jesteśmy mózgami w naczyniu. Liczy się dobór słów, ton głosu, gestykulacja, mimika itd.


4) Jednak z drugiej strony mamy zakorzeniony w języku: "męski umysł" (jako rzekomy komplement dla kobiety), "myśleć jak baba" (albo prowadzić), "śliczny jak dziewczynka" itd. Postulat traktowania rozmówczyni jako "odcieleśnionego umysłu" zapewne jest w dużej mierze jakąś reakcją na to i przeciwwagą.


(Ponumerowałam, bo nie chciało mi się porządkować myśli w tradycyjny sposób).




PS Blog ledwo wystartował, a już się nikomu nie chce pisać? :P

4 comments:

  1. "Długo wierzyłam, że świat akademicki jest przestrzenią odcieleśnionych umysłów" (tamże).

    Wiara A. Graff okazała się całkowicie sprzeczna z rzeczywistością, i może jedynie cieszyć fakt, że w tym aspekcie komentowana autorka pozbawiła się złudzeń. Mówiąc nieco poważniej: mamy tutaj do czynienia z fatalnym założeniem, które stanowi niewątpliwie pokłosie kartezjańskiego "odrąbania siekierą" rzeczy myślącej i rzeczy cielesnej.

    Jesteśmy ciałem i tego po prostu - czy ktoś sobie tego życzy czy też nie - NIE DA SIĘ UKRYĆ. Nie wiadomo, w jakim znaczeniu autorka użyła pojęcia "umysł", ale kontekst może wskazywać na to, że po uniwersytecie autorka spodziewała się jakichś niemal mistycznych przeżyć, uwolnienia mensu z ciała, czy czegoś w tym dziwacznym guście. Tymczasem nie można mówić o człowieku - czy to kobiecie, czy mężczyźnie, czy innych w obrębie tego gatunku :) - bez uwzględnienia elementu ciała. Tak to już jest, że kobiecość można sprowadzić w zasadzie do trzech części ciała, męskość zaiste do jednej :] W pewnych środowiskach cielesność ma wręcz priorytetowe znaczenie, i nic tutaj nie pomoże pobożna gadka o jakimś tam kobiecym/męskim intelekcie. Zapewne dałoby się także wskazać ludzi, którzy pragnęliby zostać docenieni za to, jak wyglądają, jak zachowują się, za swoje oczy, opalony i spocony tors, uśmiech, wątrobę itp. a nie jedynie za "móóózg".

    Po raz kolejny potwierdza się moja teza: człowiek nie jest w stanie uwolnić się od wartościowania ("człowiek jest tym, który ocenia" - F. Nietzsche), a to prostą drogą prowadzi do całkowitego porzucenia RZECZYWISTOŚCI na rzecz złudzeń na JEJ temat. Słusznie piszesz Zofio, że ludzie mają tendencję do absolutyzowania własnego stylu życia (hmm, to raczej jest moja interpretacja w duchu Twojego posta). Czujemy się bezpiecznie i wygodnie w świecie skrojonym na własną miarę. Problem polega na tym, że TAKI świat każdy "kroi" dla siebie.

    PS. Czy mi się wydaje, czy wciąż eksplorujemy kobiety? O męskości rozmawiamy na razie jedynie w kontekście gwałtów (rzecz jasna: na kobietach)

    ReplyDelete
  2. Napisz, Mikołaju, ładnego posta o męskości, to porozmawiamy (gdzie jest Maja?!).

    Do reszty komentarza chętnie się szerzej odniosę, bo jest ciekawy - tylko że chwilowo brat mnie wyrzuca od kompa (pod pozorem, że jest jego), co sprawia mi spory dyskomfort.

    ReplyDelete
  3. Myślę, że okres wakacyjny dla wielu osób oznacza stan uwolnienia się od komputera i dostępu do sieci, swoiste przejście w niebyt (zgodnie z zasadą "klikam więc jestem"), można mieć więc nadzieję na rozkręcenie się bloga po wakacjach.

    I znowu okazuje się, że jak ktoś w czymś kobietom przeszkadza, to musi to być mężczyzna

    ReplyDelete
  4. "Mówiąc nieco poważniej: mamy tutaj do czynienia z fatalnym założeniem, które stanowi niewątpliwie pokłosie kartezjańskiego "odrąbania siekierą" rzeczy myślącej i rzeczy cielesnej".

    Nie znam się na Kartezjuszu, ale zdaje się, że owa siekiera nie sięgnęła szyszynki. Co się częstokroć przegapia. Na marginesie.

    "Tak to już jest, że kobiecość można sprowadzić w zasadzie do trzech części ciała, męskość zaiste do jednej".

    Chyba brakuje mi wyobraźni. Mógłbyś wymienić? W obydwu wypadkach liczba wydaje mi się zdecydowanie zbyt niska.

    "(...) ludzie mają tendencję do absolutyzowania własnego stylu życia (hmm, to raczej jest moja interpretacja w duchu Twojego posta)".

    Nie tak odległa - wszak dokładnie o to mi chodziło. A. Graff uważa, że patrzenie na kobietę jako mózg w szklance - choćby tylko w obrębie uniwersytetu - jest ok, natomiast nigdy nie jest w porządku patrzenie na nią jak na "ciało do spożycia". I to jest właśnie owo absolutyzowanie własnych preferencji. Zamiast "kobieta" powinna pisać "ja, Agnieszka Graff" i już by wszystko grało.

    "I znowu okazuje się, że jak ktoś w czymś kobietom przeszkadza, to musi to być mężczyzna".
    Każda forma feminizmu niesie ze sobą ryzyko seksizmu.

    A tak w ogóle to się chyba tym razem zgadzamy ze sobą, co jest niekorzystne dla dialogu. Dlatego postuluję stworzenie przez Ciebie jakiejś kontrowersyjnej notki na całkiem błahy temat, mimo wakacyjnej pory. W przeciwnym wypadku ja zamieszczę kilka zupełnie nierozsądnych uwag nt "Racjonalności wiary" S.W., co obniży prestiż bloga ;) (moje uwagi, nie - komentowana lektura, oczywiście).

    ReplyDelete