Z archiwum.
Symetria już od czasów platońskich kojarzona jest z doskonałością. Na każdym kroku ulegamy pokusie jej poszukiwania: jeśli nie porusza nas intuicyjne i matematyczne piękno symetrii, to przynajmniej niemal doskonale dwustronna symetria ludzkiego ciała. Muzyka, sztuka, taniec, poezja, architektura – wszystkie te ludzkie wytwory są nią przesiąknięte. Już starożytni architekci, a później ich następcy w wiekach średnich czy czasach nowożytnych, projektowali budowle wykorzystując różnorodne symetrie kształtów (choćby bryły foremne) oraz symetrię układów przestrzennych. Muzycy tworzyli utwory, których forma i struktura wewnętrzna opierały się zarówno na symetrii czasowej, jak i dźwięków[1]. Rodzi się więc pytanie: dlaczegóż z nauką miałoby być inaczej? Czy nie moglibyśmy poszukiwania czy łamania występujących symetrii potraktować jako przyczynku do rozwoju nauki? Nawet jeśli całe zagadnienie sprowadzić do ludzkiego nawyku myślowego lub ograniczyć do analizy źródeł inspiracji danego badacza, to wciąż ma ono znaczenie – według Reichenbachowskiego rozróżnienia – w kontekście odkrycia.