Oficjalna interpretacja Hymnu o Miłości św. Pawła sugeruje, iż miłości idealnej, samospełnienia człowiek na ziemi nie osiągnie. Nieoficjalne, najczęściej zsekularyzowane interpretacje zwykle usilnie polemizują z tą pierwszą. Czy naprawdę o to idzie? Czy perfekcjonizm i doskonałość są na tyle atrakcyjne, by poświęcać im swoje życie? Czy nie krzywdzimy drugiego, polerując swój wizerunek, ustawicznie go ulepszając; kompulsywnie uważając, by ktoś nie odkrył naszej słabości? Dlaczego się siebie wstydzimy?
Abstrahując od wyjaśnień stricte psychologicznych względnie psychoanalitycznych, uważam, iż dążenie to implikowane jest lękiem człowieka. Boimy się braku akceptacji, odrzucenia, krytyki, wyśmiania. Jesteśmy wrażliwi – boimy się bólu. Im bardziej perfekcyjni, tym mnie narażeni na niebezpieczeństwa czyhające na nasze ego. Im więcej znamy metod na udoskonalenie siebie, tym pewniejsi jesteśmy. Im bardziej jesteśmy doskonali, tym mniej ufamy innym, tym rzadziej wierzymy, że są okazje, kiedy możemy być sobą, kiedy mamy możliwość pełnić najbliższą nam rolę społeczną – nas samych. Tak bardzo jesteśmy przekonani o magicznej sile ideału, że z czasem oczekujemy go od innych. Anonse matrymonialne: „Poszukuję takiej, o takich, z takimi”, profile internetowe: „Jestem taka, taka i tylko taka”, seminarium duchowne: „Dla tych, tamtych, ale dla nich nie”, życie wieczne: „Wyłącznie dla was, ale pod warunkiem…”. Co się dzieje, kiedy dziwnym trafem nie znajdujemy ideału lub gdy ktoś odkryje, że jesteśmy zwyczajni? Złość, gniew, zaprzeczenie, zrównanie z ziemią, smutek, zdziwienie, nierozumienie… Czy perfekcjonizm może boleć? Może. Bardzo. Czy można kochać/ lubić kogoś za to, jaki jest naprawdę? Można. Bardzo. Czerpmy z filozofii…
Tadeusz Bartoś w wielu swoich publikacjach nawiązuje do wizji świata zaproponowanej przez Tomasza z Akwinu[1]. Opisywał on Boga jako największą Wolność i Miłość. Miłość w tym sensie, że daje człowiekowi wszystko i nic Go w tej materii nie ogranicza. Wolność zaś, którą się w tym działaniu kieruje, ma zachęcić człowieka do szukania prawdy na własną rękę, bez podporządkowywania się innym. Tomasz uważał, że wszystko co robimy, jest implikowane dobrem ogólnym, które nas niejako przyciąga. Jednocześnie posiadamy wrodzony dar podejmowania autonomicznych decyzji, które in re mają owo dobro mnożyć. Tomasz twierdzi, że tylko ci są wolni, którzy dokonują samodzielnych wyborów – ten atrybut upodabnia ich do Boga. Jak pisze Bartoś, nawiązując do Leszka Kołakowskiego: „Człowiek nie może być wolny, jeśli zasadą jego postępowania nie jest jego sumienie, a jedynie przyjęte z góry zasady jakiegoś kodeksu etycznego (…). Tak bowiem może być ukształtowana raczej bezmyślność, ślepe i bierne posłuszeństwo, życiowa reaktywność”[2]. A czymże innym jest perfekcjonizm, jak nie wyłącznie zastosowanym algorytmem?... A czymże innym jest doskonałe życie, jak nie wyłącznie nudną egzystencją?...
„Bieg życia ludzkiego jest wytyczony, droga natury jest jedna i prosta; w każdym okresie życia człowiek ma inne, właściwe wiekowi cechy: jako dziecko jest nieporadny, w młodości – śmiały i porywczy, w wieku męskim nabiera już powagi, na starość staje się w pełni dojrzały”[3]. Dojrzały nie znaczy doskonały. Pamiętać o złotym środku…
Żyjesz czy tylko oddychasz?
Nie czyńmy zatem życia bardziej nudnym i bolesnym, niż jest. Na zdrowie!
patrycja.kniejska@onet.eu
[1] Zob. T. Bartoś, Metafizyczny pejzaż: świat według Tomasza z Akwinu, Homini, Kraków 2006, s. 48-83.
[2] Idem, Wolność, równość, katolicyzm, W.A.B., Warszawa 2007, s. 82.